Historia SensoMama

Na co dzień mama cudownej córeczki Jagódki i żona, zawodowo od 2011 pracuje, najprościej mówiąc w korporacjach, więc obecnie jestem CorpoMamą i CorpoŻoną.

Od małego lubiłam zajęcia plastyczne, kreatywne, techniczne i śpiewanie (jak widać kariery muzycznej nie zrobiłam ale Księżniczką, Czarodziejką z księżyca, wybitnym sportowcem, Opiekunkom w przedszkolu, Księgową, Audytorem też nie zostałam więc tak musiało być). Jak większość dzieci lubiłam zabawy na trzepaku (dzisiaj młodzież nawet nie wie co to jest trzepak 😀), chodzić po drzewach,  pomagać mamie w kuchni, gdzie zawsze można było się pobrudzić, po dotykać klejące ciasto, czy też posypać mąką i co najlepsze na koniec wylizać miskę nawet jak była tylko po ubitych białkach. Lubiłam próbować nowych rzeczy i zawsze byłam taką „Zosią samosią”, której wszędzie było pełno (w szczególności w kuchni w przedszkolu). 

Co połączyło kobietę z korporacji z tematyką sensoryki?

RODZICIELSTWO, to moja córka dała mi impuls i motywację do zainteresowania się tematyką integracji sensorycznej. W pierwszej kolejności skupiłam się na zabawach i aktywnościach, które nie ukrywam, że również mi sprawiały i sprawiają frajdę, bo jak wspomniałam na początku od małego lubiłam zajęcia kreatywne, może dlatego, że w pewnym aspekcie mnie to wycisza, pozwala przemyśleć różne kwestie, odciąć się od problemów codzienności. Pierwsze przeszkody, które napotkałam to dziecko nie chce/boi się zaangażować w niektóre aktywności, nie wszystkie zabawy spotykają się z akceptacją, nadwrażliwość lub pod drażliwość na różnego typu struktury/masy/moc docisku, słaba koordynacja czy wiele innych czynników, które można było by wymieniać. Moja predyspozycja do bycia „Zosią samosią” popchnęła mnie do kolejnego kroku, zaczęłam poszukiwać informacji o zaburzeniach integracji sensorycznej , korzystać z różnych pomocy m.in. warsztaty, webinaria, Internet (tutaj warto uważać i nie wierzyć we wszystko co się przeczyta), poradnia psychologiczna pedagogiczna i przeprowadzenie kompleksowych diagnoz, psycholog w żłobku/przedszkolu ale i Panie wychowawczynie, które otwarcie wspominały o wyzwaniach/problemach jakie napotykały z naszą córeczką.

Wzbogacona o wiedzę teoretyczną i doświadczenia zaczęłam przygotowywać córce pomoce sensoryczne, wprowadzać aktywności do stymulujące jak i wyciszające adekwatne do zdiagnozowanych zaburzeń, które zaczęły przynosić efekty w codziennym życiu. 

Rodzicielstwo to nauka każdego dnia, uczymy się dziecka, siebie samych, jak i wzajemnych relacji.

Czy to jest proste i zawsze przyjemne?

Nie, ale nikt nie mówił, że tak będzie.​

Jednak gdy dziecko mówi Ci „kocham Cię mamusiu/tatusiu”, „ale dzisiaj było zabawnie”, „najlepiej bawię się z Tobą mamusiu/tatusiu”, „tęskniłam za Tobą” lub po prostu przytula się do Ciebie, gdy odbierasz ją z przedszkola, biegnie i rzuca Ci się na szyje z okrzykiem „mamusiu/tatusiu” jakby Cię chociaż z 3 dni nie widziała lub gdy w nocy ma zły sen, woła na śpiocha „mamo/tato” i wystarczy, że przyłożysz swoją rękę do jej malutkiej rączki, a ona ściśnie Cię mocno i zaśnie, wtedy czujesz, że każdy wysiłek, każdego dnia mają sens!

To daje kopa do dalszego działania!

💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙

Co planuje dalej?

Obserwujcie!

💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙

Kilka dodatkowych ciekawostek o mnie 😊

Już wiecie, że jestem żoną i mamą, jednak jestem również „mamuśką” dwóch psiaków (Psiarze i Kociarze zrozumieją czemu w tym aspekcie nazywam się „mamuśką” 😉). Mamy dwie bulwy tzn. buldogi francuskie, Shiro (8 lat) oraz Bonita (6 lat), jak sama rasa wskazuje, psiaki pod względem zdrowotnym mają sporo problemów, jednak dla dzieci to cudowna rasa 💖 ​


W 3 lub 4  klasie wygrałam dwa konkursy organizowane przez Gazetę chyba Wrocławską, jeden konkurs na dzień babci i dziadka, zrobiłam kolorowe witraże, a drugi konkurs był na mikołajki, gdzie przygotowałam z masy solnej organki z mikrofonem (tak to był właśnie ten okres gdzie chciałam spełniać się jako piosenkarka). Może to nie jest „WOW” ale porównując z obecnymi czasami to właśnie zdjęcie mojej pracy i moje imię i nazwisko widniało w gazecie, nie było mediów społecznościowych, nie było dostępu do gazet online, nie było programów porannych/śniadaniowych gdzie można zabłysnąć, wtedy każdy czytał zwykłą papierową czarno białą gazetę, samo dodanie ogłoszenia było czymś ekskluzywnym, więc zdjęcie pracy plastycznej 10-cio latki było właśnie czymś „WOW” na tamte czasy.


W szkołach zawsze byłam w drużynach reprezentacji szkoły, początkowo biegi, koszykówka, później siatkówka. W okresie liceum zrobiłam kurs młodzieżowego sędziego siatkówki. Trafił się również krótki epizod z boksem. Od jakiegoś czasu ćwiczę oporowo na siłowni 🙂


Od 2018 roku jestem Certyfikowanym Change Manager (Change Management – Prosci)


Uwielbiam czekoladę i truskawki 💗

💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙💙